Zawsze starałam się być optymistką.
Szukałam ukrytego przesłania, gdy świat stawał na głowie. Czy słusznie? Sama
nie wiem. Może pójście w zaparte i doszukiwanie się głębszego sensu jest tak
naprawdę iluzją? Fakt, że złe rzeczy się przytrafiają nie jest niczym nowym.
Najgorsze jednak dla mnie jest poczucie, że te złe rzeczy przesłaniają moją
codzienność. Łapię się na snuciu negatywnych myśli, roztrząsaniu i rozkładaniu
na czynniki pierwsze całej sytuacji. Jakby coś mi to miało pomóc.
Czasu nie
cofnę.
Później przychodzi etap, gdy
próbuję racjonalizować. Tłumaczenie sobie jednak na niewiele się zdaje.
Może najlepszym wyjściem jest po
prostu akceptacja?
![]() |
Facepalm |
Niektóre rzeczy dzieją się po
prostu poza mną, a de facto to ja najmocniej odczuwam ich negatywne
konsekwencje. Wzbiera się we mnie poczucie bezradności i złości. Tupanie w
podłogę jednak nie pomoże.
Jedyny sposób, który wydaje mi
się na chwilę obecną najlepszy? Przeczekać. Podobno czas leczy rany. A ja
podejrzewam, że czasu mam pod dostatkiem. Dlatego bez pośpiechu, w swoim
tempie, wrócę do mojego porządku świata.
Każde doświadczenie, nawet to przykre,
uczy mnie czegoś nowego. Ja jednak zmieniam perspektywę, patrzę inaczej na
świat – ostrożniej. Kiedyś naiwnie wierzyłam w bezinteresowność drugiego
człowieka. W zwykłą uprzejmość, sympatię.
Wiem jednak, że nie mogę
generalizować. Nie wszystkimi ludźmi kierują egocentryczne pobudki.
Jasne, że nie można generalizować w stosunku do wszystkich ludzi, ale to bardzo trudne. Kiedy ktoś nas zrani, zawiedzie to automatycznie nasze podejście czy zaufanie się zmienia i nie ma szans, żeby dla jednej osoby było złe, a dla reszty dobre. Choć to infantylne stwierdzenie, że czas leczy razy, to jest w nim dużo prawdy. Kiedy wszystko gdzieś się od nas odsuwa, zostaje w tyle, nawet przestaje już tak bardzo zaprzątać głowę zmieniamy do tego podejście i nastawienie.
OdpowiedzUsuńPowodzenia w ogarnianiu świata i powrotu do porządku!♥