Czasem przychodzi w życiu taki
moment, że trzeba zacząć od nowa. Przyczyny mogą być różne; zmiana pracy,
partnera, miejsca zamieszkania bądź silna motywacja wewnętrzna. Nieważne, co
skłoniło Cię do zmian, proces wdrażania i odnalezienia się w nowej sytuacji
wymaga siły.
Poukładanie swojej codzienności
od nowa, na zupełnie nowych zasadach nie należy do rzeczy najłatwiejszych.
Zwłaszcza, jeśli zmiana uwarunkowana była czynnikiem z zewnątrz. Warto spojrzeć
jednak na pozytywny aspekt całej sprawy – od teraz mam możliwość zrobienia wszystkiego
od początku i „po mojemu”.
Ustalam swoje priorytety
Od czego zacznę porządkowanie
swojej teraźniejszości? Przede wszystkim określam swoje priorytety. Sposób, w
jaki to zrobię nie ma najmniejszego znaczenia. Należę do osób, które lubią
pisać w dziennikach, pamiętnikach i kalendarzach, dlatego wybieram tradycyjne
spisywanie swoich myśli. Mam przed sobą czystą kartę, dosłownie i w przenośni.
Nic nie stoi zatem na przeszkodzie, aby zacząć tę stronę zapełniać treścią.
Określam swoje cele zawodowe i
personalne. Na czym mi zależy w danym momencie mojego życia? Który obszar
wymaga mojego większego zaangażowania? W jaki sposób mogę polepszyć relacje z
osobami, na których mi zależy? Jak mogę być efektywniejsza i wydajniejsza w
pracy? Co zrobić, aby moje treningi przynosiły jeszcze lepsze rezultaty.
Stawiam sporo pytań, na każde
szukam odpowiedzi. Motywuję się do szukania nowych rozwiązań, niekoniecznie
tych konwencjonalnych. Otwieram szeroko oczy i inspiruję się otaczającym mnie
światem i ludźmi. Ludzie to kopalnia pomysłów.
Spełniam czas, tak jak lubię
Co sprawia mi największą
przyjemność? W jakich sytuacjach czuję się szczęśliwa? Projektuję swoją
codzienność w taki sposób, abym jak najwięcej odczuwała szczęścia w czystej
postaci. Mogą być to drobiazgi, jak na przykład dobry posiłek w ulubionej
knajpie bądź spędzenie czasu z bliską mi osobą.
![]() |
W oczekiwaniu na #pysznejedzenie oczywiście w Breadni :) |
Daję sobie czas
Upływający czas ma dwojakie
oblicze. Z jednej strony może być naszym sprzymierzeńcem – w końcu czas leczy
rany. Z drugiej strony nieubłaganie upływa i zabiera nam wszystko, co
najcenniejsze.
Jestem za tym, aby racjonalnie podejść
do tej kwestii. Czas traktuję w roli motywatora – nie chcę ciągle zwlekać i
odkładać czegoś na później. Może coś w danej chwili będzie wymagało mojego
większego zaangażowania, ale wiem, że szybciej odczuje pozytywne rezultaty i
będę się rozkoszowała swoim sukcesem. Poza tym, nigdy nie ma odpowiedniego
momentu. Zawsze można znaleźć jakąś wymówkę i jakieś „ale”. Dlatego nowa ja
zwalcza w sobie tendencję odkładania na później. Moje życie toczy się tu i
teraz. Dlatego chłonę każdą chwilę i dołożę wszelkich starań, abym była po
prostu szczęśliwa.
Wbrew pozorom nowe początki mogą dać nam dużo dobrego. Choć często niestety wiążą się z mniej przyjemnym końcem. Ale grunt to wyciągnąć z nowej sytuacji tyle dobrego ile jesteśmy w danym momencie w stanie. A co do czasu to jak najbardziej równowaga. Chwila na bezsilność w związku z nowym nikomu jeszcze nie zaszkodziła, ale trzeba być czujnym, żeby nie przedłużyła się za bardzo, bo wtedy zamiast pozytywów może przynieść więcej trosk :)
OdpowiedzUsuń