Jaka
jest najważniejsza wartość w życiu? Zdecydowanie zdrowie. Żyłam
chwilą, jestem młoda = nieśmiertelna. Nie odczuwałam żadnych
niedogodności, nie było spadku formy, pogorszenie kondycji włosów
i paznokci przypisywałam okresowi przejściowemu – idzie wiosna,
wszystko się unormuje. Znalazłam swoje racjonalne wytłumaczenie i
zagłuszyłam zdrowy rozsądek.
Do
czasu, aż w końcu skończyłam z wymówkami typu „nie mam czasu”
i umówiłam się na podstawowe badania.
Wyniki
nie były zadowalające, otrzymałam telefon z laboratorium, aby jak
najszybciej umówić się do lekarza ponieważ poziom żelaza w moim
organizmie osiągnął poziom krytyczny.
Obecność
żelaza jest niezbędna, aby nasza krew transportowała tlen do
wszystkich narządów. Jego niedobór wiąże się z niedotlenieniem,
zmęczeniem, ogólnym osłabieniem – innymi słowy anemią.
Chyba
każdy kto mnie zna osobiście nie powie, abym była jednostką,
która łączyła w sobie powyżej wymienione cechy. Jestem
energiczna, uprawiałam sport i nie odczuwałam jakiegoś spadku
mocy... Z jednym wyjątkiem.
W
zeszłym roku podjęłam próbę regularnego biegania. Nawet
udostępniałam swoje wyniki, które opatrzone zostały komentarzem,
że ktoś szybciej chodzi niż ja biegam...
Wtedy
też nie połączyłam faktów – coś musiało być nie tak, skoro
pod względem wydolności nie czułam zbytniego dyskomfortu, a jednak
„coś” nie pozwalało mi biec szybciej.
Po
konsultacji z lekarzem, zaczęłam suplementować żelazo. Jednak
oprócz leczenia farmakologicznego, postawiłam również na żelazo
naturalne. Pamiętam, że kiedyś na blogu Ani czytałam tekst, o tym
w jaki sposób naturalnie pozbyła się ostrej anemii. Wróciłam do
lektury posta i od razu skierowałam swoje kroki do apteki po sok z
pokrzywy. Do tego włączyłam bardzo dużą ilość natki pietruszki
(ogólnie żelazo jest trudno przyswajalne, a jego wchłanianie
umożliwia witamina C) oraz wątróbkę (wieprzową bądź cielęcą).
Pomocny jest również sok z buraka (ja pijam ten z dodatkiem
jabłka). Po dwóch tygodniach miałam skierowanie na ponowne badanie
– wyniki się poprawiły, hemoglobina była w normie, natomiast
żelazo mega skoczyło w górę!).
Po
mniej więcej tygodniu zauważyłam bardzo dużą poprawę jakości
moich włosów – po przesuszonych końcówkach niemalże nie było
śladu, stały się bardziej gęste i lśniące (dzięki pokrzywo!),
paznokcie przestały się łamać i urosły na przyzwoitą długość!
Co
więcej, zaczęłam biegać i osiągać coraz lepszy czas! Co prawda
nie mogę jeszcze pozwolić sobie na dłuższe wybiegania, ale
krótkie i o optymalnej intensywności treningi wykonuję.
Kolejny
sukces? Utrata wagi. W momencie regularnych treningów, dużej ilości
obowiązków zawodowych i ogólnego zmęczenia, uwierzcie mi, efekt
był odwrotny do zamierzonego. Nie byłam zadowolona ze swojego
wyglądu, byłam sfrustrowana i wkurzona.
W
momencie, gdy musiałam odpuścić, odrobinę zwolnić i ogarnąć
swoje zdrowie, okazało się, że wszystko wraca do normy. Pojawiły
się pierwsze opinie, szczególnie od koleżanek z pracy, co się
stało, że zeszczuplałam.
Chciałabym
szczególnie zaapelować w tym miejscu do młodych dziewczyn. Presja
jest ogromna, wszystko co kreuje wyidealizowany świat social mediów
sprawia, że wiele dziewczyn poświęca to, co w życiu jest
najważniejsze – swoje zdrowie. Dążą do nienagannej sylwetki,
jedzą mniej, trenują więcej i zapętlają się w tym błędnym
kole. Sama wpadłam w tę pułapkę! Mimo teoretycznej wiedzy bardzo
łatwo dać się ponieść, a później odczuć niemiłe konsekwencje
:(
Dziewczyny,
po pierwsze dystans! Po drugie regularne badania. Chcesz trenować,
zmienić nawyki żywieniowe? OK – wszystko jest dla ludzi, ale zrób
najpierw badania! Zaobserwuj swój organizm, sprawdź czy niczego mu
nie brakuje! Dbaj o siebie i kontroluj!