2 paź 2016

#róbżycie - wyzwanie rowerowe

Mateusz BCZ Buczkowski
Kiedyś myślałam, że wszystko muszę robić sama. Bo jeśli ja tego nie zrobię, to nie będzie cool

Dziś jest inaczej, bo wiem, że jeśli masz obok siebie odpowiednią osobę, to razem jest #poprostudobrze.

I razem można zdziałać więcej, o wiele więcej. 
Dzisiejszy post będzie wyjątkowy, bo współtworzony z drugą osobą. Bardzo jest mi przyjemnie ogłosić, że od dziś nie będę jedyną autorką tego bloga. Pojawi się również męski punkt widzenia – autorstwa mojego Chłopaka, Mateusza.

Zacznijmy jednak od początku… Dlaczego w ogóle zdecydowaliśmy się na tego typu akcję? Otóż ruszyliśmy z projektem #róbżycie. Przyświeca nam idea, aby motywować się wzajemnie do osiągania naszych celów. Oboje pracujemy zawodowo, często jesteśmy w rozjazdach, a tryb naszej pracy nie sprzyja regularnemu spożywaniu posiłków. Stąd też nasze wyzwanie – chcemy przyłożyć się do kwestii naszego odżywiania, doskonale bowiem zdajemy sobie sprawę, jak ważna jest zdrowa i racjonalna dieta. Muszę również zaznaczyć, że oboje jesteśmy aktywni – ja prowadzę zajęcia Spinning, natomiast Mateusz biega oraz pływa (jeśli połączyć nasze zajawki, to stworzyłby się idealny kandydat do triathlonu ;)).

Czego chcemy? Nowej, lepszej jakości – skoro możemy usprawnić swoje życie, poprawić kondycję, stan zdrowia oraz zmienić się wizualnie in plus, to na co czekać? 

Wiemy, że wszystko zależy przede wszystkim od nas. Oboje mamy w sobie motywację oraz chęć do działania, przyświeca nam wspólny cel – chcemy czegoś więcej.
 

Pracując nad jednym aspektem swojego życia nabierasz dyscypliny oraz zwiększasz swoją determinację. Z czasem zauważysz, że wypracowujesz przede wszystkim swój charakter. Przeniesiesz swój upór na inne dziedziny swojego życia, zauważysz, że już nie odpuszczasz, a walczysz dopóki dopóty nie osiągniesz satysfakcjonującego Cię rezultatu. Poczucie kontroli – to uzależnia i wciąga… 

***
Przechodząc do meritum… Od dwóch lat prowadzę zajęcia typu indor cycling. Jednak w celach treningowych nie zdarzyło mi się opuszczać sali fitness. Owszem, w moim życiu jeździłam rekreacyjnie na rowerze. Nie były to jednak imponujące trasy rowerowe, którymi mogłabym się chwalić wśród moich rowerowych podopiecznych. W tym miejscu muszę wspomnieć o doświadczeniach rowerowych Mateusza – ma on na swoim koncie wyprawę wzdłuż granic Polski. W związku z tym, gdy mimochodem rzuciłam temat, że zawsze chciałam zrobić trasę Łódź-Częstochowa, reakcja Mateusza była natychmiastowa – JEDZIEMY.

Wyprawę zaplanowaliśmy na sobotę 1 października. Nie miałam roweru, jednak dzięki uprzejmości mojej koleżanki (Klaudia ogromny całus dla Ciebie z tego miejsca!), mogłam zrealizować swoje weekendowe plany. 

Wyruszyliśmy z samego rana – warunki pogodowe były korzystne.
Pierwsze kilometry przejechałam z lekkością, rozkoszowałam się widokami, rozprawiałam z Mateuszem o życiu, ba nawet nagrywałam snapy (chcesz być na bieżąco? Dodaj nas na snapie: @robzycie). 

Wraz z upływem czasu zaczęłam sobie zadawać pytanie, czy aby na pewno dam radę? W uszach rozbrzmiewały mi moje własne słowa, którymi zachęcam moich rowerowych zapaleńców na zajęciach… Teraz wiem, że nie są to puste frazesy. Każdy nacisk na korbę, każde spięcie mięśnia, każdy podmuch wiatru na mojej twarzy – wszystko czułam, wszystkiego doświadczałam kilkakrotnie mocniej. Chłonęłam atmosferę mocnego podjazdu, rozkoszowałam się płaskim terenem… 

Ostatnie 40 kilometrów to była walka. 

Ogromny wysiłek, palący ból w udach oraz pośladkach… Milion myśli w głowie. Człowiek rzeczywiście zostaje sam na sam ze swoimi słabościami. 

Ja jednak miałam wsparcie. Mateusz był dla mnie niesamowitą motywacją. Każdy jego uśmiech, każde spojrzenie, każde pytanie czy wszystko jest ze mną w porządku. Niesamowite jest to, jak obecność drugiej osoby wpływa na nasze samopoczucie. Czułam się #poprostudobrze. 

Rozkoszowałam się tą trasą, mimo że była dla mnie ogromnym wyzwaniem.

:*
Jeśli miałabym określić moje odczucia... Na pewno nabrałam pokory – myślałam, że jestem wystarczająco silna, by pokonać taki odcinek na raz, bez większego stękania i marudzenia. Jestem jednak z siebie zajebiście dumna. Kiedyś wspomniałam, że moje marzenia, to cele z określoną datą realizacji. Tak właśnie jest tym razem, czuję ogromną satysfakcję, że mimo zmęczenia, mimo braku doświadczenia pokonałam trasę bez mała 150 kilometrów. Przejechałam na rowerze kawał drogi, a mój Chłopak był obok mnie i zachęcał do dalszej pracy. Wiem, że razem możemy osiągnąć wiele. Wiem również, że to nie pierwsze takie wyzwanie. W naszych głowach już kumulują się kolejne pomysły! Dlatego też drogi Czytelniku, dołącz do nas! #róbżycie i nie odkładaj planów na później. 

Oddaję głos Mateuszowi.

Nigdy nie zrozumiem ludzi. Ot, silną nić porozumienia nawiązać jestem w stanie z błędem statystycznym społeczeństwa, czyli ok. 1-2%, a wyjątki spośród niej darzę szacunkiem, a nawet sympatią. Skąd ten dystans? Czy to jedynie wina ego, czy syndromu samca alfa, który wynosi się ponad tłum, a nawet nieco wyżej niż znany warszawski raper i muzyk Fisz w swoim flagowym singlu z 2001 roku? Nic z tych rzeczy - pyszne elementy mej osobowości od zarania dziejów są w defensywie. Antypatia do otaczającego motłochu bierze się stąd, iż w pierwszym rzędzie, spośród cech wywołujących torsje, nigdy nie zrozumiem w ludziach braku chęci do działania i ambicji. Niezrozumienia istoty dążenia do stawiania i realizacji kolejnych celów i wyzwań. Brzmi patetycznie, a nawet populistycznie, zakrawa nawet o brednie. W końcu zewsząd otrzymujemy sygnały, świadczące o tym, jak cenny jest rozwój swej własnej persony. Nawet sam tryb życia, ocierający się o zdrowe odżywianie, czy aktywne spędzanie wolnego czasu, wydawałby się już opatrzonym standardem, choćby rzucając mimo chodem okiem na okładki kobiecych czasopism. A jednak! Wspomniana wyżej masa ulega tej propagandzie jedynie do pewnego etapu - ten najczęściej urywa się podczas instalacji Endomondo i niedzielnej wizyty w Decathlonie w celu pozyskania wyjątkowego sportowego stroju. Dodając do tego jeszcze publikację kilku "selfie" w przebieralni w nowej odsłonie, niestety zapominając o wszelkiej inicjatywie do ruszenia się z kanapy. Nie chcę takiego stanu rzeczy - zgłaszam weto!

Gdzieś pośród tego wszystkiego jesteś Ty, Czytelnik tego bloga, który być może trafił tu po raz pierwszy, być może kolejny, ale wciąż w poszukiwaniu czegoś więcej. Jakości, pomysłu, podpowiedzi, motywacji, społeczności, jedności. Możemy tylko domyślać się, że oczekujesz od życia czegoś więcej, niż wieczornego reality show i paczki przekąsek z dyskontu. Wierzymy w to, że cenisz swój czas i wiesz, a przynajmniej zastanawiasz się, w co tenże czas inwestować. Będąc tu, jesteś w gronie tego ułamka ludzi, którzy chcą. Jak można te chęci przekuć w kolejny sukces?

Paulina, autorka tego bloga, jest instruktorem Spinning, to też dobrze znała specyfikę spędzenia kilku godzin na rowerze i wiążącego się z tym wysiłku. Do tej pory jednak ze swoją relacją z kolarstwem ukrywała się skrzętnie w małych, dusznych salach pod dachem kilku łódzkich klubów fitness. Pewnego dnia uznała jednak, że warto posmakować świeżego powietrza i postanowiła wyruszyć w prawdziwą rowerową podróż. Odkąd przeprowadziła się do Łodzi, jej marzeniem było pokonanie odcinka między tym właśnie miastem, a swoją rodzinną Częstochową. Jako że na swoim  koncie podobnych wypraw mam niemało, nie pozostałem głuchy na takie pragnienia, dlatego wspólnie z Pauliną podjęliśmy to wyzwanie w ostatnią sobotę.

Brak sprawnego roweru? To nic, na szczęście znalazła się dobra dusza, która go użyczyła. Sakwy? Mapy? Również znalazły się bez problemu. Koszty? Praktycznie znikome. Złe prognozy pogody? Takie przeciwności to tylko wymówki - uważaj na nie, bo mogą Cię odwlec od finału. Wymienione w tym akapicie "zmartwienia", a nawet ogromna odległość, jak na nowicjusza w branży, czyli prawie 150 km, nie były w stanie powstrzymać mojej towarzyszki - ruszyliśmy! Krajobraz nie był dla nas zbyt szczodry - raczył nas głównie wiejskimi pejzażami, łąkami, pastwiskami, czy pojedynczymi lasami. Zdarzały się jednak miłe wyjątki, choćby w postaci XIX-wiecznego kompleksu młynów w okolicach Ldzania, czy w dalszej odległości podłużny masyw góry Kamieńsk. Nie to jednak było celem nadrzędnym - najważniejsze było wyjątkowe spędzenie wspólnej soboty i sprawdzenie możliwości naszych organizmów przed przyszłymi wyprawami. Paulina swoją wytrwałością i pozytywną energią udowodniła, że nie tylko na spinnerze, ale także w plenerze radzi sobie świetnie. Widziałem na własne oczy, jak szczególnie na ostatnim odcinku trasy walczyła z własnymi słabościami i zmęczeniem - bez problemu była w stanie je okiełznać, co wzbudzało niesamowity podziw. Osobiście czuję, że zrobiłem, co mogłem, by dać jej jak najwięcej sił do działania. Czuję, że właśnie na tym właśnie m.in. polega związek dwojga ludzi - by motywować się, inspirować i wspólnie dzielić się swoimi pasjami. Do tego docierając późnym wieczorem do jej domu w Częstochowie, razem spełniliśmy jedno z jej marzeń. Rzecz absolutnie bezcenna.

Łódź-Częstochowa

Nigdy nie zrozumiem wszystkich ludzi - sztuką zaś niech będzie dobranie sobie tych wokół siebie, z którymi jesteś w stanie zdziałać wszystko i to, chyląc czoła przed losem, mi się udaje. Rozejrzyj się wokół siebie, a na pewno takie osoby już tam są. Odnajdź w sobie chęci i przekształć je we wspólny, tak wyjątkowy czas, jak nasz. Być może odnajdziesz się w takich rowerowych wyprawach, do czego gorąco Cię namawiam. Sprawdź, czy potrafisz, wbrew pozornym trudnościom, a satysfakcja z tryumfu będzie niezmierzona. Po prostu #róbżycie
Zmęczeni, ale szczęśliwi - miejsce docelowe osiągnięte!

3 komentarze:

  1. Super! Jesteście motywującymi #szaleńcami! Mam mandzieję, że choć trochę tej Waszej motywacji spłynie na mnie i nie tylko;) iii, że ja kiedyś też będę #szaleńczo zmotywowana w duecie...if you know what I mean... ;))) trzymam kciuki za Was! Do zo;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przypadł mi do gustu krótki tekst Mateusza. Trudno się z nim nie zgodzić. Więc zgadzam się w całości. Po takich słowach, chyba nie można powiedzieć nic mądrzejszego, więc poprzestanę na ostatnim zdaniu poniżej :)
    Swoją drogą Fisza bardzo lubię, darzę sympatią jego spojrzenie na świat i oczywiście przede wszystkim jego muzykę. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetnie motywujecie! :D Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń

Napisz, co sądzisz