Mateusz BCZ Buczkowski |
Kiedyś myślałam, że wszystko muszę
robić sama. Bo jeśli ja tego nie zrobię, to nie będzie cool.
Dziś jest inaczej, bo wiem, że
jeśli masz obok siebie odpowiednią osobę, to razem jest #poprostudobrze.
I razem można zdziałać więcej, o
wiele więcej.
Dzisiejszy post będzie wyjątkowy,
bo współtworzony z drugą osobą. Bardzo jest mi przyjemnie ogłosić, że od dziś
nie będę jedyną autorką tego bloga. Pojawi się również męski punkt widzenia –
autorstwa mojego Chłopaka, Mateusza.
Zacznijmy jednak od początku…
Dlaczego w ogóle zdecydowaliśmy się na tego typu akcję? Otóż ruszyliśmy z
projektem #róbżycie. Przyświeca nam idea, aby motywować się wzajemnie do
osiągania naszych celów. Oboje pracujemy zawodowo, często jesteśmy w
rozjazdach, a tryb naszej pracy nie sprzyja regularnemu spożywaniu posiłków.
Stąd też nasze wyzwanie – chcemy przyłożyć się do kwestii naszego odżywiania,
doskonale bowiem zdajemy sobie sprawę, jak ważna jest zdrowa i racjonalna
dieta. Muszę również zaznaczyć, że oboje jesteśmy aktywni – ja prowadzę zajęcia
Spinning, natomiast Mateusz biega oraz pływa (jeśli połączyć nasze zajawki, to
stworzyłby się idealny kandydat do triathlonu ;)).
Czego chcemy? Nowej, lepszej
jakości – skoro możemy usprawnić swoje życie, poprawić kondycję, stan zdrowia
oraz zmienić się wizualnie in plus, to na co czekać?
Wiemy, że wszystko zależy przede
wszystkim od nas. Oboje mamy w sobie motywację oraz chęć do działania,
przyświeca nam wspólny cel – chcemy czegoś
więcej.
Pracując nad jednym aspektem
swojego życia nabierasz dyscypliny oraz zwiększasz swoją determinację. Z czasem
zauważysz, że wypracowujesz przede wszystkim swój charakter. Przeniesiesz swój
upór na inne dziedziny swojego życia, zauważysz, że już nie odpuszczasz, a
walczysz dopóki dopóty nie osiągniesz satysfakcjonującego Cię rezultatu.
Poczucie kontroli – to uzależnia i wciąga…
***
Przechodząc do meritum… Od dwóch
lat prowadzę zajęcia typu indor cycling. Jednak w celach treningowych nie zdarzyło
mi się opuszczać sali fitness. Owszem, w moim życiu jeździłam rekreacyjnie na
rowerze. Nie były to jednak imponujące trasy rowerowe, którymi mogłabym się
chwalić wśród moich rowerowych podopiecznych. W tym miejscu muszę wspomnieć o
doświadczeniach rowerowych Mateusza – ma on na swoim koncie wyprawę wzdłuż
granic Polski. W związku z tym, gdy mimochodem rzuciłam temat, że zawsze
chciałam zrobić trasę Łódź-Częstochowa, reakcja Mateusza była natychmiastowa –
JEDZIEMY.
Wyprawę zaplanowaliśmy na sobotę 1
października. Nie miałam roweru, jednak dzięki uprzejmości mojej koleżanki
(Klaudia ogromny całus dla Ciebie z tego miejsca!), mogłam zrealizować swoje
weekendowe plany.
Wyruszyliśmy z samego rana –
warunki pogodowe były korzystne.
Pierwsze kilometry przejechałam z
lekkością, rozkoszowałam się widokami, rozprawiałam z Mateuszem o życiu, ba
nawet nagrywałam snapy (chcesz być na bieżąco? Dodaj nas na snapie: @robzycie).
Wraz z upływem czasu zaczęłam sobie
zadawać pytanie, czy aby na pewno dam radę? W uszach rozbrzmiewały mi moje
własne słowa, którymi zachęcam moich rowerowych zapaleńców na zajęciach… Teraz
wiem, że nie są to puste frazesy. Każdy nacisk na korbę, każde spięcie mięśnia,
każdy podmuch wiatru na mojej twarzy – wszystko czułam, wszystkiego doświadczałam
kilkakrotnie mocniej. Chłonęłam atmosferę mocnego podjazdu, rozkoszowałam się
płaskim terenem…
Ostatnie 40 kilometrów to była
walka.
Ogromny wysiłek, palący ból w udach
oraz pośladkach… Milion myśli w głowie. Człowiek rzeczywiście zostaje sam na
sam ze swoimi słabościami.
Ja jednak miałam wsparcie. Mateusz
był dla mnie niesamowitą motywacją. Każdy jego uśmiech, każde spojrzenie, każde
pytanie czy wszystko jest ze mną w porządku. Niesamowite jest to, jak obecność
drugiej osoby wpływa na nasze samopoczucie. Czułam się #poprostudobrze.
Rozkoszowałam się tą trasą, mimo że
była dla mnie ogromnym wyzwaniem.
:* |
Jeśli miałabym określić moje
odczucia... Na pewno nabrałam pokory – myślałam, że jestem wystarczająco
silna, by pokonać taki odcinek na raz, bez większego stękania i marudzenia.
Jestem jednak z siebie zajebiście dumna. Kiedyś wspomniałam, że moje marzenia,
to cele z określoną datą realizacji. Tak właśnie jest tym razem, czuję ogromną
satysfakcję, że mimo zmęczenia, mimo braku doświadczenia pokonałam trasę bez
mała 150 kilometrów. Przejechałam na rowerze kawał drogi, a mój Chłopak był
obok mnie i zachęcał do dalszej pracy. Wiem, że razem możemy osiągnąć wiele.
Wiem również, że to nie pierwsze takie wyzwanie. W naszych głowach już kumulują
się kolejne pomysły! Dlatego też drogi Czytelniku, dołącz do nas! #róbżycie i
nie odkładaj planów na później.
Oddaję głos Mateuszowi.
Nigdy
nie zrozumiem ludzi. Ot, silną nić porozumienia nawiązać
jestem w stanie z błędem statystycznym społeczeństwa, czyli ok.
1-2%, a wyjątki spośród niej darzę szacunkiem, a nawet sympatią.
Skąd ten dystans? Czy to jedynie wina ego, czy syndromu samca alfa,
który wynosi się ponad tłum, a nawet nieco wyżej niż znany
warszawski raper i muzyk Fisz w swoim flagowym singlu z 2001 roku?
Nic z tych rzeczy - pyszne elementy mej osobowości od zarania
dziejów są w defensywie. Antypatia do otaczającego motłochu
bierze się stąd, iż w pierwszym rzędzie, spośród cech
wywołujących torsje, nigdy nie zrozumiem w ludziach braku chęci do
działania i ambicji. Niezrozumienia istoty dążenia do stawiania i
realizacji kolejnych celów i wyzwań. Brzmi patetycznie, a nawet
populistycznie, zakrawa nawet o brednie. W końcu zewsząd
otrzymujemy sygnały, świadczące o tym, jak cenny jest rozwój swej
własnej persony. Nawet sam tryb życia, ocierający się o zdrowe
odżywianie, czy aktywne spędzanie wolnego czasu, wydawałby się
już opatrzonym standardem, choćby rzucając mimo chodem okiem na
okładki kobiecych czasopism. A jednak! Wspomniana wyżej masa ulega
tej propagandzie jedynie do pewnego etapu - ten najczęściej urywa
się podczas instalacji Endomondo i niedzielnej wizyty w Decathlonie
w celu pozyskania wyjątkowego sportowego stroju. Dodając do tego
jeszcze publikację kilku "selfie" w przebieralni w nowej
odsłonie, niestety zapominając o wszelkiej inicjatywie do ruszenia
się z kanapy. Nie chcę takiego stanu rzeczy - zgłaszam weto!
Gdzieś
pośród tego wszystkiego jesteś Ty, Czytelnik tego bloga, który
być może trafił tu po raz pierwszy, być może kolejny, ale wciąż
w poszukiwaniu czegoś więcej. Jakości, pomysłu, podpowiedzi,
motywacji, społeczności, jedności. Możemy tylko domyślać się,
że oczekujesz od życia czegoś więcej, niż wieczornego reality
show i paczki przekąsek z dyskontu. Wierzymy w to, że cenisz swój
czas i wiesz, a przynajmniej zastanawiasz się, w co tenże czas
inwestować. Będąc tu, jesteś w gronie tego ułamka ludzi, którzy
chcą. Jak można te chęci przekuć w kolejny sukces?
Paulina,
autorka tego bloga, jest instruktorem Spinning, to też dobrze znała
specyfikę spędzenia kilku godzin na rowerze i wiążącego się z
tym wysiłku. Do tej pory jednak ze swoją relacją z kolarstwem
ukrywała się skrzętnie w małych, dusznych salach pod dachem kilku
łódzkich klubów fitness. Pewnego dnia uznała jednak, że warto
posmakować świeżego powietrza i postanowiła wyruszyć w prawdziwą
rowerową podróż. Odkąd przeprowadziła się do Łodzi, jej
marzeniem było pokonanie odcinka między tym właśnie miastem, a
swoją rodzinną Częstochową. Jako że na swoim koncie
podobnych wypraw mam niemało, nie pozostałem głuchy na takie
pragnienia, dlatego wspólnie z Pauliną podjęliśmy to wyzwanie w
ostatnią sobotę.
Brak
sprawnego roweru? To nic, na szczęście znalazła się dobra dusza,
która go użyczyła. Sakwy? Mapy? Również znalazły się bez
problemu. Koszty? Praktycznie znikome. Złe prognozy pogody? Takie
przeciwności to tylko wymówki - uważaj na nie, bo mogą Cię
odwlec od finału. Wymienione w tym akapicie "zmartwienia",
a nawet ogromna odległość, jak na nowicjusza w branży, czyli
prawie 150 km, nie były w stanie powstrzymać mojej towarzyszki -
ruszyliśmy! Krajobraz nie był dla nas zbyt szczodry - raczył nas
głównie wiejskimi pejzażami, łąkami, pastwiskami, czy
pojedynczymi lasami. Zdarzały się jednak miłe wyjątki, choćby w
postaci XIX-wiecznego kompleksu młynów w okolicach Ldzania, czy w
dalszej odległości podłużny masyw góry Kamieńsk. Nie to jednak
było celem nadrzędnym - najważniejsze było wyjątkowe spędzenie
wspólnej soboty i sprawdzenie możliwości naszych organizmów przed
przyszłymi wyprawami. Paulina swoją wytrwałością i pozytywną
energią udowodniła, że nie tylko na spinnerze, ale także w
plenerze radzi sobie świetnie. Widziałem na własne oczy, jak
szczególnie na ostatnim odcinku trasy walczyła z własnymi
słabościami i zmęczeniem - bez problemu była w stanie je
okiełznać, co wzbudzało niesamowity podziw. Osobiście czuję, że
zrobiłem, co mogłem, by dać jej jak najwięcej sił do działania.
Czuję, że właśnie na tym właśnie m.in. polega związek dwojga
ludzi - by motywować się, inspirować i wspólnie dzielić się
swoimi pasjami. Do tego docierając późnym wieczorem do jej domu w
Częstochowie, razem spełniliśmy jedno z jej marzeń. Rzecz
absolutnie bezcenna.
Łódź-Częstochowa |
Nigdy
nie zrozumiem wszystkich ludzi - sztuką zaś niech będzie
dobranie sobie tych wokół siebie, z którymi jesteś w stanie
zdziałać wszystko i to, chyląc czoła przed losem, mi się udaje.
Rozejrzyj się wokół siebie, a na pewno takie osoby już tam są.
Odnajdź w sobie chęci i przekształć je we wspólny, tak wyjątkowy
czas, jak nasz. Być może odnajdziesz się w takich rowerowych
wyprawach, do czego gorąco Cię namawiam. Sprawdź, czy potrafisz,
wbrew pozornym trudnościom, a satysfakcja z tryumfu będzie
niezmierzona. Po prostu #róbżycie
Zmęczeni, ale szczęśliwi - miejsce docelowe osiągnięte! |
Super! Jesteście motywującymi #szaleńcami! Mam mandzieję, że choć trochę tej Waszej motywacji spłynie na mnie i nie tylko;) iii, że ja kiedyś też będę #szaleńczo zmotywowana w duecie...if you know what I mean... ;))) trzymam kciuki za Was! Do zo;)
OdpowiedzUsuńPrzypadł mi do gustu krótki tekst Mateusza. Trudno się z nim nie zgodzić. Więc zgadzam się w całości. Po takich słowach, chyba nie można powiedzieć nic mądrzejszego, więc poprzestanę na ostatnim zdaniu poniżej :)
OdpowiedzUsuńSwoją drogą Fisza bardzo lubię, darzę sympatią jego spojrzenie na świat i oczywiście przede wszystkim jego muzykę. :)
Świetnie motywujecie! :D Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń