Nachodzi mnie chwila refleksji, bo sama staję przed niemałym
wyzwaniem. Rezygnuję z pewnych dotychczasowych rozwiązań, które dobrze znam i w
żaden sposób nie są w stanie mnie zaskoczyć. Zmianom towarzyszy pewien
dyskomfort oraz niepokój.
Ja poczułam, że utknęłam. Zdałam sobie sprawę, że wpadłam w
rutynę, a dotychczasowa pasja ustąpiła miejsca frustracji. W konsekwencji
krzywdziłam nie tylko siebie, ale również osoby, które w zupełności na to nie
zasługują.
Do decyzji o zmianach dojrzewałam długo. Nie jest to akcja
podjęta pod wpływem chwili, na skutek jednorazowego strzału odwagi i motywacji.
Pragnę się rozwijać, nie chcę stać w miejscu – życie jest
zbyt krótkie, aby tkwić w czymś, co nie przynosi satysfakcji.
W pewnym momencie wpadłam w ciąg – każdy dzień wyglądał tak
samo, miałam naprawdę mało czasu dla samej siebie, zaniechałam swoich
treningów. Zatraciłam się w pewnym sensie w obowiązkach, które przysłoniły mnie
i moje potrzeby.
Zawsze byłam zwolenniczką praktykowania tak zwanego zdrowego
egoizmu – zaspokajanie swoich potrzeb, robienie codziennie czegoś dla siebie,
nawet najmniejszej rzeczy. Dla mnie właśnie takim rozpieszczaniem samej siebie
był trening.
Przez pracę na etacie, dodatkowe zajęcia na siłowni czułam
się tak bardzo dojechana, że po powrocie do domu, przygotowaniu posiłków,
padałam na łóżko całkowicie pozbawiona energii.
W pewnym momencie powiedziałam sobie STOP!
Przecież to nie tak powinno wyglądać, nie za cenę szczęścia
i osobistego spełnienia. Czas na przewartościowanie w moim życiu.
Zdecydowałam się na rozpoczęcie kursu na trenera
personalnego. Wkręciłam się w świat siłowni, w tym środowisku czuję się
naprawdę sobą, stąd moja decyzja o rozpoczęciu nauki. Przede mną długa droga oraz
niemało wyzwań.
Patrzę jednak w przyszłość z optymizmem – kurs na trenera to
dopiero początek prawdziwej przygody.
Zmiany niosą za sobą pewne ryzyko. Co jeśli podjęta decyzja
okaże się błędnym wyborem? Nie wiem i nie myślę o tym. Głęboko wierzę, że nic
nie dzieje się bez przyczyny i słucham swojej intuicji. Jestem spokojna, bo
wiem, że czekają mnie same dobre rzeczy.
A jaki jest Twój stosunek do zmian?
Zmiany są dobre i przede wszystkim nam samym potrzebne. Niby taka stabilizacja jest dobra, bo w sumie nad wszystkim jesteśmy w stanie panować, ale to tylko pozory. Choć wiąże się to wszystko z nowymi wyzwaniami a to budzi w nas często niepokój to jednak warto jest coś zmieniać jeśli sami czujemy, że tkwimy w martwym punkcie. Powodzenia! :)
OdpowiedzUsuńDokładnie tak! Dziękuję za dobre słowo :) Mam nadzieję, że wszystko pójdzie po mojej myśli :)
UsuńI nie mamy wątpliwości, że uda Ci się osiągnąć cel. Podobno do wyzwań należy podchodzić z dystansem, na zasadzie: po prostu muszę to zrobić. Wierzymy wszyscy tu, że za chwilę pochwalisz się certyfikatem i uprawnieniami.
OdpowiedzUsuńWłaśnie - po prostu muszę to zrobić, bez dyskusji :)
UsuńTrzymaj za mnie kciuki! :D
gratuluję odwagi! mam nadzieję że wszystko dobrze się ułoży i spełnisz swoje marzenia :) nie łam się w chwilach zwątpienia! to tylko chwile :)
OdpowiedzUsuńz tego co piszesz, to dobry moment na zmiany. powodzenia!
OdpowiedzUsuńPowodzenia, trzymam kciuki! Ja też miałam kiedyś takie refleksje i musiałam podjąć ostateczną decyzję.. Teraz jestem zupełnie innym człowiekiem, żyję pełnią życia :)
OdpowiedzUsuńPodobno tylko ludzie sukcesu są otwarci na zmiany. Już zrobiłaś pierwszy krok. Zatem powodzenia! :)
OdpowiedzUsuńJa lubię zmiany od kiedy zaczęłam zauważać jaką dają satysfakcję... kiedyś ich nie lubiłam, wolałam zadowolić się czymś gorszym niż zacząć coś lepszego. Uważam że strach przed zmianami wychodzi od braku wiary w siebie i swoje możliwości...
OdpowiedzUsuń