12 cze 2017

Podsumowanie tygodnia



Poniedziałek, to najbardziej znienawidzony dzień całego tygodnia. Zwiastun zapowiadającego się, zazwyczaj ciężkiego, tygodnia pracy. Odliczanie do upragnionego piątku i weekendu - czas start.

Poniedziałki wcale nie muszą być takie złe, wszystko zależy od Twojego nastawienia. O wiele przyjemniej wstawać z myślą, że to będzie dobry dzień, pełen pozytywnych wrażeń. Poniedziałki to symbol zaczynania od początku. Planujesz przejść na dietę, zazwyczaj zaczynasz od poniedziałku. Planujesz rozpocząć naukę nowej umiejętności – zaczynasz z początkiem nowego tygodnia. Większość wyzwań zazwyczaj startuje w poniedziałki. 

Poniedziałki mają potencjał, dlatego warto go wykorzystywać. 

 



Jak minął mi tydzień?


Ubiegły tydzień upłynął mi zdecydowanie szybko – obowiązki zawodowe i treningi wypełniają moje dni. Może i jest monotonnie i przewidywalnie, ale jakoś ta moja rutyna na chwilę obecną bardzo mi odpowiada. Cieszę się, że udało mi się wygospodarować czas na moje treningi – był rower, trening siłowy oraz treningi domowe. Całkiem przyzwoicie. 

Powoli i konsekwentnie do celu - niedzielny trening zaliczony :) 

We wtorek, z samego rana, spotkała mnie przemiła niespodzianka. Moja podopieczna, Paula, poczęstowała mnie domowej roboty lemoniadą. Genialny smak świeżych owoców oraz przyjemna deklaracja – totalnie made my day :)

Miłego dnia :) Domowa lemoniada

We wtorek miałam również dzień wyjazdowy, zaliczyłam wizytę na Śląsku, konkretnie w Dąbrowie Górniczej. Udało mi się również spotkać z moją Mamą i spędzić z nią trochę czasu :)
 
Piątek, sobota i niedziela upłynęły mi na totalnym chillu. W większości relaksowałam się w domu, nadrabiałam zaległości w wykonywaniu etatu perfekcyjnej pani domu oraz zafundowałam sobie domowe SPA.
 
W niedzielę odwiedziłam Breadnię, raczyłam swe podniebienie śniadaniem i kieliszkiem prosecco. Kolejno wybrałam się na Before Food Market na Piotrkowskiej 217. Skusiłam się na deser w postaci shake’a oreo. 

Śniadanie w Breadni, tym razem padło na trzy wytrawne tosty. Po góralsku, wędzony ser z żurawiną, ser żółty z pesto oraz szarpana wołowina z konfiturą z czerwonej cebuli..., której nie było :D

Swoją chcicę na słodkie zaspokoiłam shake'iem o smaku oreo ;) Ps. później odpracowałam tę chwilę przyjemności godzinną jazdą na rowerze :D
W konsekwencji zrelaksowana i wypoczęta mogę zaczynać kolejny tydzień pracy. Tym razem bardziej wyjazdowy. Będzie również odrobina relaksu w rodzinnych stronach, oby tylko pogoda dopisała, bo mam ochotę wyłożyć się na słonku i przyswajać witaminę D w duuuużych ilościach!

A jak Wasze plany na nadchodzący tydzień? Ktoś korzysta z faktu, że w czwartek obchodzimy Boże Ciało i organizuje sobie wydłużony weekend? ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Napisz, co sądzisz