Generalnie to bardzo lubię jesień. Lubię te piękne złote iście na drzewach, lekki chłód w powietrzu, który zwiastuje koniec lata. Nawet bębniący w parapet deszcz ma swój klimat.
Ale ileż można?! Na palcach jednej ręki mogę policzyć słoneczne, niekoniecznie ciepłe, dni. W tym roku pogoda zdecydowanie sucks.
Mam całkiem przyjemną odzież termiczną do przetestownia w warunkach outdoroowych, ale nie uśmiecha mi się brnąć w strugach deszczu.
Załączył mi się klimat marudy, dlatego lepiej zmienię temat.
W tym roku zyskałam nowy powód, dla którego mogę powiedzieć: lubię jesień!
Rajstopy, zakolanówki - wcześniej tak bardzo niedoceniany przeze mnie temat. Muszę przyznać, że jeszcze przed trzema miesiącami byłam totalną ignorantką jeśli chodzi i decyzje zakupowe w kategorii rajstopy damskie. Generalnie nigdy jakoś specjalnie mi nie zależało, głównie miały być czarne i kryjące.
Co się zmieniło? Poziom mojej świadomości wskoczył na wyższy level. Ze specyfiki mojej pracy wynika, że teraz o rajstopach wiem odrobinę więcej. Nie dziwię się, gdy słyszę o pojedynczym bądź podwójnym oplocie. Z ciekawością przyglądam się trendom pończoszniczym i przyznaję - coraz częściej zakładam rajstopy!
W efekcie przy dość szybkim tempie życia w doborze swojej garderoby stawiałam głównie na wygodę. Coś z cyklu, będę cały dzień na nogach, muszę się przemieszczać z miejsca na miejsce, najzwyczajniej w świecie nie chce mi się zakładać kozaków na obcasie. Zdałam sobie jednak sprawę, warto podkreślać swoją kobiecość. Zupełnie inaczej postrzegam samą siebie w sukience i ładnych butach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Napisz, co sądzisz