27 lis 2016

Dwie rzeczy, których zazdroszczę biegaczom

Istnieją dwie rzeczy, których niesamowicie zazdroszczę biegaczom.

 

Po pierwsze - wytrwałości. Podziwiam, że nie nudzą się w trakcie przykładowo 10 kilometrowego biegu. Czynność sama w sobie ich relaksuje, czerpią zatem z biegu czystą przyjemność. 
W moim przypadku biję się w pierś i winię swoje nastawienie - od samego początku mam negatywne myśli. Zamiast nie myśleć o niczym, tylko oddać się biegowi samemu w sobie, ja w mojej głowie knuję i układam listę miliona powodów, dlaczego by nie biegać. 

Po drugie - zazdroszczę im imprez biegowych. Nigdy wcześniej nie uczestniczyłam w zorganizowanych biegach. W sumie, to nie uczestniczę w nich czynnie, a biernie, ale i tak sprawia mi to przeogromną przyjemność. Bardzo podoba mi się ta atmosfera i nastawienie zgromadzonych tam ludzi. W powietrzu daje się wyczuć adrenalinę, biegacze przebierają nogami, rozgrzewają się i z niecierpliwością wyczekują upragnionej komendy: start

Najlepsze jednak zostaje na koniec. Może to głupie, ale w momencie, gdy czekam na linii mety na Mateusza, obserwuję ludzi, którzy podobnie jak ja, wypatrują swoich bliskich. Najszerszy uśmiech na mojej twarzy wywołują chwile, gdy małe dzieciory wyrywają się mamom i biegną do swoich ojców, by w triumfalny sposób pokonać ostatni odcinek. Ten widok niesamowicie mnie wzrusza, a jak dorzucimy do tego dzieci z własnoręcznie zrobionymi na kartonikach transparentami z napisem "Tata Struś"...


Podoba mi się moda na bycie FIT. Podoba mi się to, że coraz więcej ludzi opuszcza swoje domy i wygodne kanapy, by trochę się poruszać i pooddychać świeżym powietrzem. Musi być to niesamowicie przyjemne uczucie, gdy cała rodzina spędza wspólnie czas podczas biegów, spacerów bądź innych aktywności outdoorowych. W ten sposób pogłębiane są relacje, ludzie poświęcają sobie czas, przez co stają się sobie jeszcze bliżsi. I generują nowe, niesamowite wspomnienia :) 

Chciałabym połknąć bakcyla i z pobocznego obserwatora stać się czynnym uczestnikiem tych wydarzeń. W sobotę zmierzyłam się z pierwszą w życiu "piątką". Biegałam na bieżni, pokonanie zamierzonego dystansu zajęło mi 32 minuty. 

W okolicach drugiej minuty miałam poważny kryzys i żałowałam, że nie ma obok mnie osoby, która powiedziałaby: nie odpuszczaj - biegnij! Na szczęście wewnętrzny głos zagłuszał wokal Tego Typa Mesa i jakoś swój pierwszy kryzys biegowy przezwyciężyłam...

Gdy na ekranie bieżni stuknęła magiczne 5 km, przez chwilę miałam myśl: 
a może by tak szósteczkę...? 
Szybko mi jednak przeszło. 

Przyznaję - była satysfakcja. Do tej pory nie mogę uwierzyć, że ja - największy biegowy leser, pokonałam pięć kilometrów w całkiem, jak na nowicjusza, przyzwoitym czasie. 
👀

W styczniu szykują się dwie imprezy biegowe o charakterze charytatywnym. Może dołączę do Mateusza i razem z nim pokonam swoje biegowe słabości? ;) 

Mateusz przed biegiem na 10 km. 3 Edycja Decathlon Run, Łódź 26.11.2016
Biegowy set Mateusza podczas sobotniego Decathlon Run 3:

Rashguard i leginsy - Red is Bad (kolekcja "Symbo", model "Immortal") - 250 PLN/230 PLN
Obuwie - Asics (kolekcja: "Jesień/Zima 2016", model: "Gel-Kayano 23") - 649 PLN

Najbliższe zawody, w których Mateusz planuje wziąć udział:



4 komentarze:

  1. Ja chętnie bym znowu zaczęła biegać. Ale nie w taką pogodę :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No niestety pogoda nie zachęca, ale pozostaje odpowiednie odzienie albo bieżnia :D

      Usuń
  2. Ja próbowałam biegać, ale niestety brak mi wytrwałości. Za to bardzo wspieram swojego biegającego męża :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faceci coś chyba jednak mają z tym bieganiem ;)
      Super, że wspierasz męża! :)

      Usuń

Napisz, co sądzisz