Po pierwsze - wytrwałości. Podziwiam, że nie nudzą się w trakcie przykładowo 10 kilometrowego biegu. Czynność sama w sobie ich relaksuje, czerpią zatem z biegu czystą przyjemność.
W moim przypadku biję się w pierś i winię swoje nastawienie - od samego początku mam negatywne myśli. Zamiast nie myśleć o niczym, tylko oddać się biegowi samemu w sobie, ja w mojej głowie knuję i układam listę miliona powodów, dlaczego by nie biegać.
Po drugie - zazdroszczę im imprez biegowych. Nigdy wcześniej nie uczestniczyłam w zorganizowanych biegach. W sumie, to nie uczestniczę w nich czynnie, a biernie, ale i tak sprawia mi to przeogromną przyjemność. Bardzo podoba mi się ta atmosfera i nastawienie zgromadzonych tam ludzi. W powietrzu daje się wyczuć adrenalinę, biegacze przebierają nogami, rozgrzewają się i z niecierpliwością wyczekują upragnionej komendy: start.
Najlepsze jednak zostaje na koniec. Może to głupie, ale w momencie, gdy czekam na linii mety na Mateusza, obserwuję ludzi, którzy podobnie jak ja, wypatrują swoich bliskich. Najszerszy uśmiech na mojej twarzy wywołują chwile, gdy małe dzieciory wyrywają się mamom i biegną do swoich ojców, by w triumfalny sposób pokonać ostatni odcinek. Ten widok niesamowicie mnie wzrusza, a jak dorzucimy do tego dzieci z własnoręcznie zrobionymi na kartonikach transparentami z napisem "Tata Struś"...
Podoba mi się moda na bycie FIT. Podoba mi się to, że coraz więcej ludzi opuszcza swoje domy i wygodne kanapy, by trochę się poruszać i pooddychać świeżym powietrzem. Musi być to niesamowicie przyjemne uczucie, gdy cała rodzina spędza wspólnie czas podczas biegów, spacerów bądź innych aktywności outdoorowych. W ten sposób pogłębiane są relacje, ludzie poświęcają sobie czas, przez co stają się sobie jeszcze bliżsi. I generują nowe, niesamowite wspomnienia :)
Chciałabym połknąć bakcyla i z pobocznego obserwatora stać się czynnym uczestnikiem tych wydarzeń. W sobotę zmierzyłam się z pierwszą w życiu "piątką". Biegałam na bieżni, pokonanie zamierzonego dystansu zajęło mi 32 minuty.
W okolicach drugiej minuty miałam poważny kryzys i żałowałam, że nie ma obok mnie osoby, która powiedziałaby: nie odpuszczaj - biegnij! Na szczęście wewnętrzny głos zagłuszał wokal Tego Typa Mesa i jakoś swój pierwszy kryzys biegowy przezwyciężyłam...
Gdy na ekranie bieżni stuknęła magiczne 5 km, przez chwilę miałam myśl:
a może by tak szósteczkę...?
Szybko mi jednak przeszło.
Przyznaję - była satysfakcja. Do tej pory nie mogę uwierzyć, że ja - największy biegowy leser, pokonałam pięć kilometrów w całkiem, jak na nowicjusza, przyzwoitym czasie.
👀
W styczniu szykują się dwie imprezy biegowe o charakterze charytatywnym. Może dołączę do Mateusza i razem z nim pokonam swoje biegowe słabości? ;)
Mateusz przed biegiem na 10 km. 3 Edycja Decathlon Run, Łódź 26.11.2016 |
Zegarek- TomTom (model: "Runner") - 348 PLN
Obuwie
- Asics (kolekcja: "Jesień/Zima 2016", model: "Gel-Kayano
23") - 649 PLN
Najbliższe
zawody, w których Mateusz planuje wziąć udział:
- 03.12.2016 r.: "Jestem Mikołajem" - bieg charytatywny 5 km (Park na Zdrowiu, Łódź)
- 11.12.2016 r.: "Świąteczny Bieg Charytatywny Dla Oliwki" - 5 km (Zduńska Wola)
- 17.12.2016 r.: "Bieg Charytatywny Dla Antka" - 5 km (Leźnica Wielka)
- 31.12.2016 r.: "XXXII Łódzki Bieg Sylwestrowy" - 10 km (Łagiewniki, Łódź)
- 06.01.2017 r.: "1. Bieg Trzech Króli w Łodzi" - 5 km (Łódź)
Ja chętnie bym znowu zaczęła biegać. Ale nie w taką pogodę :D
OdpowiedzUsuńNo niestety pogoda nie zachęca, ale pozostaje odpowiednie odzienie albo bieżnia :D
UsuńJa próbowałam biegać, ale niestety brak mi wytrwałości. Za to bardzo wspieram swojego biegającego męża :)
OdpowiedzUsuńFaceci coś chyba jednak mają z tym bieganiem ;)
UsuńSuper, że wspierasz męża! :)