Dzisiejszy tytuł trochę
przewrotny – jak straciłam źródło motywacji do ćwiczeń...
Straciłam źródło więc co, skończyły się treningi? Źródło
owszem, zniknęło. Została jednak porządna dawka motywacji oraz,
uwaga, NAWYK i bezwarunkowa miłość. Stan „nie mogę się doczekać kolejnego treningu” uważam oficjalnie za osiągnięty!
Ba, dochodzi do tego, że w momencie, w którym zabieram się za
trening, z tyłu głowy gdzieś się pojawia ponura myśl „skończę
i będę musiała czekać aż do jutra, by znowu poćwiczyć!”.
Dacie wiarę? ;)
Mój system – trening w
domu, przy mojej muzyce, bez wymyślnych sportowych outfitów.
Lustro, muzyka, stoper i ja. No dobra i sztanga, hantle, obciążenia
i wszystkie inne utrudniacze ;)
Pomału komponuję swoją
prywatną, minisiłkę. Aktualnie rozglądam się na stepem... ;)
Wzięłam się porządnie
za siebie, bo miałam piękny (i dość banalny) plan: chcę dobrze
wyglądać na plaży, nie wstydzić się swojego bikinibody i z dumą
prezentować efekty moich squatów. No dobra, był również on–
nie chodzi o to, że zaczęłam ćwiczyć, by przypodobać się
drugiej osobie. Po pierwsze robię to dla siebie, jednak jak (chyba)
każda kobieta chciałam być atrakcyjna w oczach mężczyzny. Faceta
już nie ma w moim życiu (peszek), jednak motywacja, jak szalona, napędza do dalszych treningów!
Różne sytuacje mają
miejsce, jednak skoro ciężko nad czymś pracuję, szkoda by tak po
prostu odpuścić, bo po drodze życie zweryfikowało moją wizję
szczęścia. #shithappens, szukam pozytywów. Ciąg
przyczynowo-skutkowy: gdybym go nie poznała, nie miałabym tak
silnego parcia, by dobrze wyglądać na plaży. Nie zaczęłabym
trenować z obciążeniem, nie wyrobiłabym w sobie chęci dalszej
pracy nad sobą. Przecież tu nie chodzi tylko o ciało (choć w moim
przypadku to również ważny czynnik).
Chodzi także o dyscyplinę i
konsekwencję. Tego każdorazowo uczy mnie trening. Sam fakt, że
ćwiczę w domu – traktuję to jako czas dla samej siebie.
Inwestycja w moją osobę – coś, co w przyszłości wyda najlepszy
plon! Każda minuta spędzona podczas wysiłku fizycznego, przybliża
mnie do bycia jeszcze lepszą niż dnia poprzedniego.
#siła_jest_kobietą –
za każdym razem, gdy coś dzieję się nie po Twojej myśli, nie
przestawaj działać. Bierność to najgorsza z możliwych postaw,
które możesz w danej sytuacji przybrać! Działaj, posuwaj się
naprzód – nawet jeśli stawiasz bardzo małe kroki, to prędzej
czy później i tak znajdziesz się u celu!
#GO_GIRL!
Świetna motywacja dla mnie! Zaraz lecę na trening ;)
OdpowiedzUsuńFaktycznie tak jest, że bardzo szybko chodzenie na treningi staje się czymś, co po prostu się kocha i już nie może się tego doczekać ;)
Grunt to znaleźć odpowiedni rodzaj wysiłku i cisnąć :D :)
UsuńŁadnie brzuch wyćwiczony. brawo
OdpowiedzUsuńDziękuję 💜🙏
Usuńno forma wygląda bardzo dobrze! :)
OdpowiedzUsuńDziękuje 😘 ale to jeszcze nie to, co chce osiągnąć :) walczę dalej :D
UsuńŚwietnie wyglądasz na ostatnim zdjęciu :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
http://fit-healthylife.blogspot.com/
Dziękuje :)
Usuńsuper wyglądasz! :)zapraszam na mojego bloga, dopiero zaczynam :) http://bytosia.blogspot.com
OdpowiedzUsuńSuper figura, ale najbardziej zazdroszczę Ci tego, że nie możesz doczekać się do następnego treningu. Ja wciąż mam z tym problem i czasami ledwo co się zwlekam, żeby go wykonać. Ale podobno 62 dni to jest termin, kiedy coś wchodzi na stałe do Twoich nawyków:-)
OdpowiedzUsuń